sobota, 10 grudnia 2016

Słowem wstępu..

- Za górami, za lasami mieszkał Tande z problemami. - przymknąłem oczy, opierając głowę o chłodnawą ścianę, kompletnie ignorując przyjaciela, który od dziesięciu minut dwoił się i troił, by namówić mnie na wspólną wizytę w pobliskim przedszkolu. - Taki blondyn, smukła talia, tylko siedzi w nim kanalia.
- Skończysz bawić się w poetę?
- Jak zgodzisz się ze mną pójść.
- Mhm, czyli będę skazany na słuchanie ciebie do usranej śmierci. - bąknąłem, zbierając swój kościsty tyłek z drewnianego stołka, po czym podszedłem do szafki i wyjąłem z niej szklankę. - Nie mam ochoty na wychodzenie z domu, nie rozumiesz tego? - spojrzałem na niego kątem oka, jednocześnie napełniając szklankę wodą z kranu.
- Daniel... - dosłownie po sekundzie znalazł się dosłowne trzy centymetry ode mnie. Niespecjalnie miałem ochotę, by gdziekolwiek ruszać się po męczącym treningu. Planowałem wrócić z niego i od razu zakopać się pod kołdrą lub zamówić niezdrową pizzę i gnić przed ekranem laptopa, ale nie było mi to dane, bo od pół godziny nie mogłem pozbyć się z mieszkania Johanna. - Ten ostatni raz cię proszę o cokolwiek!
- Słyszałem to już tydzień temu, jak błagałeś mnie, żebym namówił Celinę na in vitro.
- Stare dzieje. - machnął ręką, opierając się o jedną z szafek. - Stary, dosłownie trzy godziny i wrócisz do swojej komnaty ciemności.
- Nie możesz pójść sam?
- Nie. - zaprzeczył, wieńcząc swoją wypowiedź tłumaczeniem, że Celina obiecała tym dzieciakom, iż przyprowadzi do nich dwóch skoczków w ramach prezentu mikołajkowego.
- Co trzeba tam robić?
- Wystarczy posiedzieć z dzieciakami, pobawić się, pośmiać i na koniec ładnie się z nimi pożegnać.
- Dobra, pójdę. - odstawiłem pustą szklankę do zlewu, obserwując przy tym Johanna, który ucieszył się na tę nic nie znaczącą informację, jak bóbr na widok okazałego dębu.
- A gdzie jest haczyk? - zapytał, kiedy byliśmy już w przedpokoju i zbieraliśmy się do wyjścia.
- Nie ma go i nie miałem zamiaru go mieć, ale jeśli chcesz.. - dosunąłem kurtkę, zabrałem z szafki kluczyki do auta oraz mieszkania i otworzyłem drzwi. - Chodź już, chcę jak najszybciej wrócić do domu. - westchnąłem ciężko. Pocieszałem się w myślach tym, że może nie będzie tak źle. Bo w sumie co może mi się stać pośród grupki małych dzieci, prawda?

W moich myślach Johann został zamordowany już dziesięć razy i tyle samo razy rozmyślałem nad kolorem jego trumny, pożegnalnym wieńcem i przemowie, która zwieńczyłaby uroczystość pogrzebową. Zgadzając się na towarzyszenie mu podczas tej wizyty, nie sądziłem, że wpakuję się w bycie pomocnikiem Świętego Mikołaja, który ma na sobie ciasne, zielone leginsy, dziwaczny kubraczek i odstającą czapkę.
- Zamorduję cię. - syknąłem do ucha przyjacielowi, kiedy z jego kolan zeszła drobna dziewczynka.
- Tande, spokojnie. - odparł. - Elfy nie powinny dopuszczać się złych czynów.
- Ty mała, wstrętna, podła...
- Dlaczego twój elf jest zły? - zapytał mały, ciemnowłosy chłopiec, który trzymał w rączce balonika w kształcie jednorożca, a drugą rączką trzymał dłoń dziewczyny Johanna. - Nie lubisz Mikołaja?
- Nie lubię? Młody, ja go uwielbiam. - uśmiechnąłem się sztucznie, klepiąc Johanna z całej siły w plecy. Mina Celiny wyrażała więcej niż tysiąc słów dlatego pokornie spuściłem głowę w dół i odsunąłem się od Forfanga o kilka kroków.
- Zachowujcie się, błagam. - jęknęła. W tamtym momencie miałem ochotę nawrzucać Johannowi, bo nie wspomniał ani słowem o tym, że będę zmuszony do założenia okropnego kostiumu, który uwierał mnie tam, gdzie nigdy nie powinno mnie nic uwierać, i przy okazji Celinie, która kazała mu zabrać ze sobą kogokolwiek, ale dam sobie głowę uciąć, że i tak uwzględniła w tym mnie, bo kto inny jak nie Daniel może robić z siebie idiotę? - Nadia! Nadia, pozwól tutaj. - zawyła, zachęcając ową Nadię gestem dłoni. Wziąłem kilka głębokich wdechów dla rozluźnienia. Naprawdę nie mogłem doczekać się końca tego przedstawienia, które sprawiło, że z każdą minutą moja ochota na wypicie kilku piw dla zapomnienia wzrastała.
- Tande!
- Co? - krzyk przyjaciela sprawił, że otrząsnąłem się z zamysłu.
- Elfów sto.
- Poznaj Nadię. - powiedziała Celina. Przeniosłem wzrok z dziewczyny Forfanga na stojącą obok niej brunetkę i zaniemówiłem. Zaniemówiłem, bo już dawno w swoim nudnym życiu nie widziałem takiego uśmiechu, który z jednej strony przyciągał uwagę swoim urokiem, a z drugiej posiadał coś, co od razu wywołało w mojej głowie mętlik.

                          **** 
Dobry wieczór!
Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze mnie kojarzy przez nazwę, ale jeśli tak to aż strach pomyśleć, czym takim zapadłam mu w pamięć. :D
Do historii na starym koncie nie wrócę, bo zbytnio się od nich odzwyczaiłam. Wiem też, że zawaliłam na tym punkcie, bo komentarzy było naprawdę sporo na każdym blogu, liczba wyświetleń była imponująca, ale coś się we mnie wypaliło. 
Wierzę, że moje skromne przeprosiny do was trafią i nie zostaną źle odebrane. ;)

Teraz wracam. Na dobre. 
Nowa historia, nowy Daniel, nowe przygody. 
Ktoś zostanie? ^^

6 komentarzy:

  1. Melduję się i zostaję!
    Dla ciebie i dla Daniela zawsze :D
    Czekam zatem, ślę buziaki :**
    PS. I zapraszam do siebie, jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super pomysł na historię z innej perspektywy

    OdpowiedzUsuń